Niech ja zasnę –
niech mam sny jak me oczęta jasne –
za firanką moich rzęs
niech mi szczęścia śni się kęs,
gdy już zasnę.
W sen spowity niby w pnącz
śpij pan, śpij pan, panie Bącz.
Niech ja lulnę –
niech ma dla mnie mroki noc przytulne –
niech zła mucha ani nic
nie tknie jagód moich lic,
gdy już lulnę.
Dłonie już na kołdrze złącz –
lulaj mi pan, panie Bącz.
Niech ja kimnę –
niech rozgrzeją mi się stopy zimne –
niech nie wciśnie mi się ziąb
pod okrycie ciepłe w głąb,
gdy już lulnę.
Sen jak poncz z ust nocy sącz –
kimaj mi pan, panie Bącz.
Niech ja chrapnę –
w kolorowe sny niech duszą drapnę –
ciału zaś w piernatach snu
niechaj będzie jak we mchu,
gdy już chrapnę.
Samokołysanka kończ –
śpij pan, śpij pan, panie Bącz